09.10.2015
3 min.
Najlepszy afrodyzjak? Wygląda na to, że jest nim zmywanie. Amerykańscy naukowcy (sic!) odkryli, że niewiele jest rzeczy, które na jakość życia seksualnego wpływają tak dobrze jak podział obowiązków domowych. A dokładniej podział „uczciwy”. „Uczciwy” to w tym wypadku taki – przykro mi Panowie – który za dobry uznaje kobieta w związku. Przeciętnie oznacza to, że facet bierze na siebie jakieś 40 proc. pracy. Co ciekawe to ilość, którą sam przeciętnie ocenia na połowę, za to jego partnerka na 1/3. Bo i tu, tak jak wszędzie, punkt widzenia zależy od punktu…
W każdym razie zespół badaczy, w którym znalazł się między innymi Daniel Carlson, socjolog z Georgia State Univeristy, ale też naukowcy m.in. z Cornella, wziął na tapetę życie domowe oraz seksualne 600 par. Policzył różne zależności, ale przede wszystkim sprawdził, jak podział domowych obowiązków wpływa na ilość i jakość seksu. Okazało się, że najczęściej uprawia się go w tych domach, gdzie sprzątanie, zmywanie i gotowanie jest dzielone. I to w miarę sprawiedliwie. A jakby było mało, że uprawia się tam najczęściej, to uprawia się go też najlepiej. Takie pary chodziły „do łóżka” przeciętnie blisko osiem razy w miesiącu. Na dokładkę w związkach szczęśliwych, a te dzielące domowe obowiązki częściej są takie, ta liczba jeszcze trochę idzie w górę – do 11. Dla porównania – te, w których to panie uwijały się po domu, robiły to 6,7 razy w miesiącu. I nie chodziło chyba nawet o to, że strój pokojówki i miotełka do kurzu kręcą nie tylko facetów, ale też kobiety, co o to, że ponoć najbardziej sexy – przynajmniej w długotrwałych relacjach – są faceci, którzy są fajni i w porządku. – Jest wiele dowodów, że mężczyźni, którzy zajmują się dziećmi i angażują w prace domowe, są sexy, a kobiety, które są silne i niezależne, podkręcają facetów – komentował Carlson. Co znajduje potwierdzenie też w innych badaniach, które pokazały, że na ogół życie seksualne idzie w zgodzie z zasadą „Work hard. Play hard.” W domach, w których partnerzy pracują więcej, erotyzm kwitnie.
Ale jest też wytłumaczenie drugie. Też brzmi całkiem sensownie. Takie, że faceta relaksuje. Natomiast kobieta, żeby uprawiać , musi być zrelaksowana. A tam gdzie jest brudno, o relaks jest wyjątkowo trudno.
Wniosek? Najlepszą tabletką na „ból głowy” jest ta do zmywarki. Byle nie przesadzić, bo rzecz dotyczy par, które obowiązki dzielą, a nie tych, które zwalają je na głowę faceta. W domach, gdzie mężczyzna sprzątał, prał i gotował, a żona wchodziła w buty macho, seksu było najmniej – średnia spadała do pięciu razy w miesiącu – i był najgorszy. Wiadomo. Złoty środek zawsze w cenie.